Jak nie walczyć z krasnalem? Pomysły przygotowujące do Bożego Narodzenia (dla młodszych dzieci)

Czy czasami nie macie wrażenia, że zamiast głosić Dobrą Nowinę staracie się zwalczać złą, bądź prostować niekoniecznie zbieżną z naszą wizją świata? Czy też czujecie się zmęczeni walką ze światowymi „wiatrakami?” Jeżeli tak, to zapraszam na dzisiaj wpis, który podsumowuje moje wieloletnie batalie i to, jak zakończyłam je za pomocą… zmiany swojego myślenia. Zapraszam.

Czy chrześcijanin powinien walczyć?

No właśnie, czy my, wierzący w Chrystusa, mamy w ogóle obowiązek walki? Przecież członkami pierwszych gmin nie mogli zostać żołnierze… Co by było, gdyby wszyscy chrześcijanie odłożyli miecze (realne, słowne) w obliczu prześladowania czy nawet wojny sprawiedliwej? Oznaczałoby to kapitulację czy może… nowe – albo raczej stare jak nauka Chrystusa – podejście do rzeczywistości?

Kilka lat temu podczas katechez o świętym Mikołaju, przeżyłam mały „kryzys powołania”: pojawił się on po tym, gdy w jednym tygodniu po raz setny usłyszałam z ust mniejszych lub większych dzieciaków, którym pokazywałam piękny obraz świętego Mikołaja w biskupim stroju, zdanie: „to nie jest święty Mikołaj!” Poczułam się bardzo zmęczona (tłumaczeniem bez efektu), zdenerwowana (że nie jestem w stanie nauczyć skutecznie) i zasmucona (że nie potrafię przekazać chrześcijańskich wartości, bo wydawało mi się wywczas, że sprawa obrony czci świętego Mikołaja i tego typu detali, jest podstawą głoszenia katolickich wartości). Skoro Adwentu w zbiorowej, współczesnej świadomości i kulturze nie ma, Boże Narodzenie zaczyna się zaraz po wyprzedaniu zniczy i halloweenowych dekoracji, a w drugi dzień Uroczystości Narodzenia Pańskiego w telewizyjnych reklamach króluje już zabawa sylwestrowa, to można albo poddać się bez walki i oddać pole, albo skierować w stronę „tych strasznych rzeczy” najcięższe działa, które zmiotą z powierzchni te całą komercją (swoją drogą, razem z istotą, bo kto uwierzy katechecie, że Jezus przyszedł na świat nieść nam pokój, jeśli katecheta właśnie wyładował swoją wściekłość za pomocą krzyku na katechizowanych?). Na szczęście, Pan Bóg szybko zainterweniował (jak zwykle) w moje nieporadne katechizowanie i postawił mi pytanie: czy koniecznie musisz walczyć swoimi pomysłami? Przecież ja przyszedłem na świat pokazać wam, że można jednocześnie „to robić i tamtego nie zaniedbywać (Mt 23,23)”, spróbuj wykorzystać to, co jest i zamienić to w dobro, bo Ja taki Jestem. I tak oto zaczęła się moje przemiana myślenia: brak walki nie oznacza poddanie się, tylko poszukanie możliwości wykorzystania wszystkiego, co nas otacza do ogłoszenia dzieciom Dobrej Nowiny. Bez nerwów – moich i podopiecznych, bez zmęczenia psychicznego, za to z mnóstwem radości dla wszystkich uczestników zajęć. Bo dziecko nie robi tymi przytoczonymi powyżej słowami na złość ani nam, ani nikomu innemu, ono nie ma obowiązku tego wszystkiego jeszcze wiedzieć, co chcemy mu przekazać. Za to my mamy moralny obowiązek przekazać chrześcijaństwo skutecznie w ramach tego czasu, który aktualnie mamy.

Jak nie walczyć ani nie niszczyć, tylko budować i przemieniać?

Zapraszam do wysłuchania materiału, w którym pokazuje kilka pomysłów na przygotowanie dzieci do Bożego Narodzenia – do wykorzystania w trakcie trwania Adwentu. Pomysły są przeznaczone dla grup młodszych (3-4 lata), przerabiane i przepracowywane na kilkudziesięciu grupach rocznie. Jak zwykle jest długo, przepraszam… tłumaczę to sobie tym, że z powodu gadulstwa zostałam nauczycielem i przez to nigdy nie kończą mi się „teksty” na zajęciach. Jakoś trzeba się samemu usprawiedliwiać 🙂

Żłóbek z siankiem i figurką Pana Jezusa (czyli kołyskę dla Dzieciątka!) można w okresie przedświątecznym w każdej księgarni katolickiej. Można też znaleźć oferty na allegro, np: żłóbek 6 cm . U maluchów żłóbek pojawia się bezpośrednio przed Bożym Narodzeniem, u starszaków cały Adwent mamy pusty żłóbek i na ostatniej katechezie przed świętami pojawia się w nim mały Pan Jezus.

Nastawmy się oczywiście na to, że w przedświątecznym czasie dzieci będą bardzo pobudzone – roznoszą je emocje, i bardzo dobrze! Nie starajmy się więc robić mnóstwa rzeczy na raz, i nie wińmy za to, że zrealizowaliśmy mniej założeń niż na początku roku. Cieszmy się tym, co jest, czyli dziecięcą radością, która się udziela.

Tworzenie połączeń w głowie dziecka

Pisałam już kiedyś o tym, że mnóstwo dzieci nie kojarzy w ogóle Bożego Narodzenia z Panem Jezusem i strefą wiary. A my możemy to w nietrudny sposób zmienić! Wystarczy stworzyć dziecku możliwość do wytworzenia emocjonalnych i znaczeniowych połączeń między tym, co widzą na co dzień (a w grudniu elementy świąteczne są obecne od strefy wirtualnej, reklamowej, po galerie, przedszkola i domu w pełni) z prawdziwym przeznaczeniem tych rzeczy – świętowaniem urodzin Pana Jezusa. Służyć do tego może na przykład taka choinkowa katecheza dla maluchów:

Co jasne – można ubrać z dziećmi prawdziwą przedszkolną choinkę tak, jak sugeruje to większość dostępnych na rynku podręczników metodycznych, ale… mi nie udało się jeszcze tak dogadać z daną placówką, by akurat na moje zajęcia wypadł ten moment, a i przeprowadzeni tej operacji poprzedzonej katechezą w ciągu 15 minut… No cóż, wiele wyzwań. Dlatego stosuję moją wielorazową choinkę, która oszczędza mi nerwów związanych z przygotowaniem do katechezy:

Elementy wycięłam i zalaminowałam, za pomocą kleju na gorąco przykleiłam rzepy. Można to też zrobi dwustronną taśmą klejącą. Choinka oczywiście z czarnymi śladami jest brzydka, co nie umyka uwadze małych oczu, ale współczucie dla brzydoty drzewka tylko wzmaga chęć jego ozdabiania:-).

Jeżeli wiążemy swoją przyszłość z pracą w katechezie przedszkolnej i „małoszkolnej” (kl.1-3), to warto zainwestować w takie rzeczy jak pistolet do kleju na gorąco (kilkanaście złotych) i laminator (ok. stu złotych), bardzo ułatwiają pracę i sprawiają, że nasze materiały służą przez kilka lat. Dodatkową zaletą laminowania rzeczy w pandemii jest możliwość ich szybkiej i skutecznej dezynfekcji.

Zamiast walki – ochrzczenie popkulturowego Mikołaja

Skoro i tak nasza kultura na stałe jest przesiąknięta „krasnalem Coca-coli”, a i biskupi nie cały czas chodzą w stroju liturgicznym, to czemu tych dwóch faktów nie wykorzystać w katechezie? Sposób podany w filmiku sprawił, że mój „kryzys powołania” zniknął na dobre, nerwy nie są zszargane przegraną na stracie walką (dodajmy: bezsensowną), a dzieci fantastycznie reagują – i rozumieją! – na postać świętego Mikołaja, jakby nie wyglądał. U mnie się sprawdza, polecam z czystym sumieniem. I obiecane piosenki:

Cudna piosenka dla maluchów „Święty Mikołaju, dzieci cię kochają”

Można zaśpiewać sam refren. Ja później śpiewam zwrotkę, żeby dzieci usłyszały do Mikołaj chce im powiedzieć.

Piosenka „I ty możesz zostać świętym Mikołajem” zespołu Arka Noego: świetna dla starszaków:

Ciekawa interpretacja w języku migowym, może da się wykorzystać w placówkach specjalnych i integracyjnych do przekazania dobrej treści?

A jeżeli już przy piosenkach i pieśniach jesteśmy – te nie nadają się na liturgię. A warto dbać o to, by dzieci od początku nabierały – przez praktykę – świadomości, że liturgia jest czymś wyjątkowym i innym, niż inne modlitwy. Dlatego polecam wykorzystywać także w roratach „dla dzieci” pieśni liturgiczne, choć dostosowane treścią do dziecięcego zrozumienia, na przykład taką pieśń roratnią „Razem z Mamą”:


Witryna autora: https://widzianezgory.wordpress.com

Ludzie wszystkich czasów narzekali na swoją zastaną rzeczywistość, również my. I choć nie możemy jej zwykle zmienić, bo musielibyśmy odciąć siebie i nasze rodziny od otaczającego świata i kultury, to możemy zmienić siebie i swoje myślenie: bo mądre życie polega przecież między innymi na tym, by robić to, co się da za pomocą dostępnych w danej rzeczywistości środków. Dlatego z własnego doświadczenia polecam spojrzenie na te wszystkie współczesne problemy jako na wyzwania, dzięki którym możemy zrobić coś dobrego, ale nowymi sposobami lub też odgrzebać sposoby, które są zawsze uniwersalne – a takim sposobem jest po prostu podchodzenie z miłością do wszystkich, których Bóg stawia na naszej drodze, także naszych podopiecznych.

Życzę wszystkim nieustannego Bożego Narodzenia w sercu, żebyśmy mieli świadomość, że to, na co czekamy, czyli przyjście Pana, dzieje się ciągle i w każdej chwili.

Jeśli podobają Ci się materiały na Teologii na dywanie, to możesz postawić kawę na zachętę do dalszej pracy, pod linkiem poniżej:

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s